ShopDreamUp AI ArtDreamUp
Deviation Actions
Literature Text
Jack
A więc Jack to ta kościana istota
Która mnie pozbawiła mego żywota
Wychyliłam głowę z wody
Podobno mają czegoś obchody
Zaraz. Szarości i dynie
Przecież to rzeczy w Halloweenie
A więc Halloweenowe miasteczko
Straszne to deczko
Wyskoczyłam z fontanny
Nie ma to jak kąpiel lub prysznic poranny
Biegnę wzdłuż muru
Gruby, kamienny
A sen mój, jak narazie
Ciągle nie zmienny
Uciekłam z miasteczka strasznego
Najlepiej jak najdalej od tego
Biegnę dołem, biegnę górą
Coś mnie śledzi, ze szczupłą figurą
Niech zgadnę, bo chrzęst kości słyszę
Chyba testament zaraz napiszę
A to dobre! Znów zapomniałam
Nie dycham, nie żyje, krainą się pajam
A propos kości
Sir, nie zapomniał o mej istotności
Lecz czemu nie łapie, gwałtem nie porywa?
Dlaczego niczym kwiatu , mnie szybko nie zrywa?
Z ukrycia, podąża. Krok, za krokiem
Gdyby tak pójść logicznym tokiem
To bezproblemowo. Ja taka drobna
Do jego wzrostu, wcalem nie podobna
Wyjdę z miasteczka, cmentarz dojrzałam
Do prędkości nóżek, trochę dodałam
Ja przed siebie, a za mną on
Upiór, którego teraz nienawidzę
Jego uśmiech zobaczyliby nawet krótkowidze
Uciekam, bo muszę
Chce wrócić do świata
Gdzie ostatnie wakacje, skończyły się tego lata
Tak mało liści spadło, jeszcze pełne drzewa
Jeszcze pies sąsiadów się w słońcu się ogrzewa
Nauka mnie czeka, praca, rodzina
Wszystko straciłam, to... moja jest wina
Bramę popycham, wchodzę na umarłych pole
Działam szybko, złapać się nie pozwolę.
A więc Jack to ta kościana istota
Która mnie pozbawiła mego żywota
Wychyliłam głowę z wody
Podobno mają czegoś obchody
Zaraz. Szarości i dynie
Przecież to rzeczy w Halloweenie
A więc Halloweenowe miasteczko
Straszne to deczko
Wyskoczyłam z fontanny
Nie ma to jak kąpiel lub prysznic poranny
Biegnę wzdłuż muru
Gruby, kamienny
A sen mój, jak narazie
Ciągle nie zmienny
Uciekłam z miasteczka strasznego
Najlepiej jak najdalej od tego
Biegnę dołem, biegnę górą
Coś mnie śledzi, ze szczupłą figurą
Niech zgadnę, bo chrzęst kości słyszę
Chyba testament zaraz napiszę
A to dobre! Znów zapomniałam
Nie dycham, nie żyje, krainą się pajam
A propos kości
Sir, nie zapomniał o mej istotności
Lecz czemu nie łapie, gwałtem nie porywa?
Dlaczego niczym kwiatu , mnie szybko nie zrywa?
Z ukrycia, podąża. Krok, za krokiem
Gdyby tak pójść logicznym tokiem
To bezproblemowo. Ja taka drobna
Do jego wzrostu, wcalem nie podobna
Wyjdę z miasteczka, cmentarz dojrzałam
Do prędkości nóżek, trochę dodałam
Ja przed siebie, a za mną on
Upiór, którego teraz nienawidzę
Jego uśmiech zobaczyliby nawet krótkowidze
Uciekam, bo muszę
Chce wrócić do świata
Gdzie ostatnie wakacje, skończyły się tego lata
Tak mało liści spadło, jeszcze pełne drzewa
Jeszcze pies sąsiadów się w słońcu się ogrzewa
Nauka mnie czeka, praca, rodzina
Wszystko straciłam, to... moja jest wina
Bramę popycham, wchodzę na umarłych pole
Działam szybko, złapać się nie pozwolę.
No i tak. Historia się rozkręca. Miłego czytania
Rozdział 1 - Jesienna noc
Poprzedni - Jesienna noc Rozdzial Trzeci
Rozdział 1 - Jesienna noc
Poprzedni - Jesienna noc Rozdzial Trzeci
© 2014 - 2024 SpookyMuffin4545
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In